(...) pomiędzy grzecznością a charakterem można zauważyć ścisły związek przyczynowy. Przecież człowiek, który opanowuje swój zły humor dla dobra drugich, jest wyrozumiały na ich błędy, wspomaga przyjaciół w ich ciężkich chwilach, jest nie tylko uprzejmym, ale i pracuje nad swym własnym charakterem. Kto jest naprawdę dobrze wychowanym, uprzejmym człowiekiem, jest nim nie tylko ze względu na drugich, lecz i wtedy, gdy nikt go nie widzi, gdy jest sam, bo u niego grzeczność jest wypływem charakteru, a nie tylko wymuszonym zewnętrznym objawem. Młodzieniec taki nie mlaska, ani nie chłepcze zupy, nawet gdy sam jada, ani nie chodzi z brudną twarzą, choćby był na wsi na wakacjach, lub w lesie na obozie harcerskim. Czytałem o podróżniku amerykańskim Stanleyu, że nawet na odludziu, gdzie tygodniami nie spotykał cywilizowanego człowieka, co dzień się golił. Postępowaniem takim składał hołd swoim zasadom.
(...) charakter i zdolności rozwijają się w samotnej pracy nad sobą. Kto za dużo poświęca czasu życiu towarzyskiemu, staje się człowiekiem banalnym, błyskotliwym, przyzwyczai się do lekkomyślnego traktowania życia. Niebezpieczeństwo to zagraża zwłaszcza starszej młodzieży szkół średnich w wielkich miastach […]. Nawet jeśli to towarzystwo jest odpowiednie, to jednak stracony czas odbija się niekorzystnie nie tylko na nauce, lecz i na poglądach na świat i życie, które stają się powierzchownymi, bo przecież banalne salonowe rozmowy nie karmią umysłu poważną strawą. Stąd też słusznym jest niemieckie przysłowie: „Życie towarzyskie czyni człowieka płytkim".
(fragmenty)